Kolejne spotkanie w Akademickim Zaciszu było okazją do zapoznania się z ciekawą tezą, iż okres pandemii COVID-19 i przymusowego zdalnego nauczania może być traktowany jako okoliczność przyśpieszająca pozytywne zmiany w edukacji.

 

Prof. Roman Leppert zaprosił do rozmowy na ten temat Martę Jurczak-Morris, która w grudniu ubiegłego roku obroniła rozprawę doktorską zatytułowaną „Kultura edukacji szkolnej w formie zdalnej w obliczu pandemii COVID-19 – pozorna czy realna zmiana?”Problem był naświetlany z perspektywy dwu systemów edukacji: polskiego i angielskiego.

 

Tradycyjnie zapraszamy wszystkich, których ten temat zainteresował, a którzy wczoraj nie mogli śledzić tej ciekawej rozmowy”

 

 

Co nam pozostało po edukacji zdalnej?  –  TUTAJ

 

 

 

 

 

 



Dzisiaj udostępniamy tekst z dawno  nieodwiedzanego bloga Jarosława Blocha „Co z tą edukacją?” Zamieszczamy –bez skrótów – cały zamieszczony wczoraj – 27 marca 2024 r. – tekst, w którym jego autor podjął niecodzienny temat kosztów, jakie nauczyciele, towarzyszący uczniom w konkursach przedmiotowych i olimpiadach:

 

 

                                                                      Kara za wyniki

 

Dziś o problemie, który dotyka szkół osiągających sukcesy. To koszty, które nauczyciele, szkoły, rady rodziców lub opiekunowie muszą ponieść wyjeżdżając z uczniami na finały rozmaitych konkursów. Koszty, które szkoły lub rady rodziców starają się co prawda refundować, naginając czasem rzeczywistość, ale o które trzeba się prosić, a przecież nie powinniśmy się o to prosić. To tak jakby na mistrzostwach świata, przed otrzymaniem medalu przez zawodnika, trener musiał wykonać przelew za to, że może tam być…

 

Wiosna to czas rozstrzygnięć wielu konkursów ogłaszanych w ciągu roku szkolnego. Są wśród nich konkursy lżejsze – plakat, fotka, teścik w sieci etc. Ale są też konkursy duże, olimpijskie i uniwersyteckie, do których przygotowanie trwa długo, a sam finał jest efektem sporej pracy włożonej w przygotowanie do etapów rejonowych i okręgowych. Gdy już nadejdą finały okazuje się, że koszt tych konkursów przerzucony jest częściowo lub w całości na uczestników… Są to koszty przejazdów, noclegów i wyżywienia, a także programu lub szkolenia, który na miejscu zapewnia organizator. Nie powinno tak być. Nie rozumiem dlaczego finał ogólnopolskiej olimpiady przedmiotowej zakłada jedynie refundację kosztów ucznia, a nie tego, kto z uczniem przyjedzie. Tym bardziej, że uczniowie przeważnie nie mają 18 lat…

 

O ile uczniowie mają przeważnie większość wspomnianych rzeczy za darmo, to nauczyciel lub opiekun (czasem z uczniem jedzie rodzic lub inny pracownik szkoły, bo nauczyciel jest w drugiej lub trzeciej pracy…) muszą koszty pokryć i to przeważnie w 100%… Wiadomo, że szkoły są biedne, na wiele rzeczy ich nie stać. Ale czy tak trudno decyzją ministra, kuratora, prezydenta miasta, burmistrza lub wójta w budżetach na edukację zrobić rezerwę na podróż nauczyciela lub opiekuna z uczniem. Taką rezerwę, by ten opiekun po prostu zgłaszał się po środki na pobyt z uczniem pod wskazany adres, a nie każdorazowo prosił się o nie dyrektora lub Rady Rodziców? Albo sfinansować w przypadku konkursów ogólnopolskich pobyt nie tylko ucznia, ale też opiekuna? Firmy, także samorządy, wydają na szkolenia wyjazdowe sporo kasy. Nikt nie każe zwracać za nocleg, wyżywienie i szkolenie. Tylko nauczyciel zostaje w przysłowiowej czarnej dupie.

 

Pieniądze za wyjazdy z uczniem to kolejna czarna dziura w edukacji (po wycieczkach), w którą wpadają nauczyciele. Coś co jest, coś co działa, coś co musimy robić,  ale coś za co się nie płaci… I nie mówię tu o dodatkowych nagrodach, tylko o pieniądzach za pobyt, wyżywienie i szkolenie… A skoro kwestie te reguluje podobno art. 77 Kodeksu Pracy (bo Karta Nauczyciela nie reguluje), to dlaczego nauczyciele każdorazowo muszą walczyć o środki zamiast je po prostu otrzymać?

 

Na dzień dobry otrzymujemy komunikat od organizatora: pobyt, wyżywienie i szkolenie nauczyciela (opiekuna) jest po waszej stronie. Potem uzyskujemy komunikat ze szkoły: pieniędzy nie ma, trzeba pisać pisma, bo może będą, a może nie, a może będzie tylko część. Tak jest. A powinno być w szkole: zgłaszam wyjazd z uczniem na finał olimpiady (konkursu ogólnopolskiego/wojewódzkiego) i kasa powinna popłynąć na wskazane konto. Albo w przypadku finałów najważniejszych konkursów: zapraszamy na finał razem z uczniem, koszty są już pokryte. Widać dobre wyniki pracy są w Polsce karą, jeszcze jednym problemem z którym muszą mierzyć się nauczyciele… Może lepiej odwalić swoje i iść do domu?

 

 

Źródło: www.jaroslawbloch.ovh



We wtorek 26 marca 2024 roku, na oficjalnej stronie MEN, poinformowano o powołaniu zespołu do spraw praw i obowiązków ucznia:

 

 

Ogólnopolski rzecznik praw ucznia – powołanie zespołu ds. praw i obowiązków ucznia przy Ministrze Edukacji

 

Barbara Nowacka i Rafał Trzaskowski

 

W MEN powstał zespół ekspercki do spraw praw i obowiązków ucznia, który będzie pracował nad zmianami ustawowymi dotyczącymi praw ucznia, a także powołania rzecznika praw ucznia – poinformowała na konferencji Minister Edukacji Barbara Nowacka.

 

Zespół zajmie się analizą i oceną przepisów dotyczących praw i obowiązków ucznia, a także wypracuje projekty przepisów ustawowych o prawach i obowiązkach ucznia, o rzeczniku praw ucznia na poziomach: ogólnopolskim, wojewódzkim i szkolnym, wzmocnieniu samorządu uczniowskiego w systemie oświaty. Zespół będzie też ciałem doradczym ministra i będzie mógł przygotowywać opinie i stanowiska w zakresie praw i obowiązków ucznia. W skład zespołu weszli eksperci ze środowiska akademickiego i organizacji pozarządowych, przedstawiciele kuratoriów i samorządowych rzeczników praw ucznia oraz nauczyciele-praktycy zaangażowani w walkę o prawa ucznia, wśród nich Kacper Lawera, Dyrektor Departamentu Komunikacji w MEN, który został przewodniczącym zespołu.

 

Młode osoby w szkole muszą uczyć się aktywności obywatelskiej. Od wielu lat słyszymy, jak ważna jest potrzeba edukacji uczniów w zakresie ich praw i obowiązków, dlatego powołujemy rzecznika praw uczniowskich, który będzie o tych prawach i obowiązkach mówił młodym ludziompowiedziała minister Nowacka. Zaznaczyła, że pomysł stworzenia ustawy jest inspirowany działalnością samorządowych rzeczników, w tym warszawskiego rzecznika praw uczniowskich, dlatego decyzję o powstaniu zespołu ogłasza wspólnie z prezydentem Warszawy.

 

Obecny na konferencji prezydent m. st. Warszawy Rafał Trzaskowski podkreślił, że bardzo ważne jest, by młodzi ludzie mieli kogoś, do kogo mogą się zwrócić, kiedy ich prawa są naruszane. – Dlatego Warszawa powołała taką osobę, która ma pomagać rozwiązywać konflikty, ma być mediatorem, osobą, która uwrażliwia nauczycieli i rodziców, ale również samych uczniów na ich prawa i obowiązkipowiedział prezydent Trzaskowski.

 

 

Zarządzenie Ministra Edukacji z dnia 26 marca 2024 r. w sprawie powołania Zespołu do spraw Praw i Obowiązków Ucznia  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 



Wczoraj (26 marca 2024r.) prof. Bogusław Śliwerski zamieścił na swoim blogu tekst, dla którego inspiracją był post Tomasza Bilickiego, z jego fejsbukowego profilu, który my upowszechniliśmy już 13 styczni w materiale zatytułowanym: Tomasz Bilicki o dysproporcjach między tym co wolno nauczycielom, a co uczniom. Oto jakimi przemyśleniami, zainspirowanymi tamtym wpisem Tomasza Bilickiego, ponad dwa miesiące po tym jak się on pojawił, postanowił nas obdarować prof. Śliwerski:

 

 

 

                                           Pozytywna vs negatywna dyskryminacja w szkole

 

Tomasz Bilicki jest absolwentem magisterskich studiów na kierunku pedagogika w Uniwersytecie Łódzkim oraz studiów podyplomowych m.in. z psychologii motywacji na Uniwersytecie SWPS, psychotraumatologii na Uniwersytecie Gdańskim i Uniwersytetach: Stanforda, w Utrechcie oraz Medycznym Harvarda. Prowadzi zatem od ponad dwóch dekad szeroko zakrojoną działalność oświatową w środowiskach szkolnych i pozaszkolnych oraz poradnianą w pracy z dziećmi i młodzieżą. Należy do tych pedagogów społecznych, którzy usiłują naprawiać, korygować błędy wychowawcze rodziców i nauczycieli. Ich skutkiem są bowiem zaburzenia w rozwoju i codziennym życiu dzieci i młodzieży. Powiększa się grono osób doświadczających fobii i nerwic szkolnych, depresji, chorób psychosomatycznych.

 

Pod tytułem „Dyskryminacja w szkole” dokonał wpisu na Facebooku, który nie zyskał szczególnego poparcia i przekierowania, gdyż – jak sądzę – stanowił zbyt prowokacyjnie wyostrzoną refleksję na temat nierówności uczniów wobec prawa w porównaniu z tym, z jakiego korzystają ich nauczyciele. W naukach społecznych określa się taki stan nierównowagi w relacjach międzyludzkih mianem dyskryminacji pozytywnej. Wynika ona z różnic rozwojowych, kompetencyjnych osób oddziałujących wzajemnie na siebie w jakiejś instytucji, placówce czy środowisku nieformalnym, pozainstytucjonalnym, a które zdaniem m.in. postpedagogów nie powinny być nadużywane.

 

Jeśli dorosłym zależy na tym, by dzieci postępowały zgodnie z pożądanymi normami społecznymi, to  sami powinni być przykładem ich eksternalizacji. Nierówność między dorosłymi a dziećmi jest czymś naturalnym w sensie psychofizycznym, ale to nie oznacza, że można ją wykorzystywać do nieuzasadnionej przewagi nad osobami młodszymi, słabszymi, mniej doświadczonymi, niewykształconymi itp., itd. W sensie ontologicznym uczniowie są równi nauczycielom jako istoty ludzkie, gdyż wszystkim należy się szacunek, ochrona ich godności osobowej.

 

Jeśli wolno nauczycielom coś czynić w szkole – jak pisze o tym T.Bilicki – to nie ma powodu, by odmawiać tego samego ich uczniom. Jednak sytuacja społeczno-prawna jest w przeważającej mierze odmienna dla każdego z tych podmiotów, toteż tak pisze on o dyskryminacji w szkole:

 

„Nie, nie chodzi o uczennice i uczniów, ale o nas – nauczycielki i nauczycieli. Wiem, że to może być wbicie kija w mrowisko, ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla następujących nierówności w szkole:

 

Zobacz na Fb profilu Tomasza Bilickiego  –  TUTAJ

 

Studiujący pedagogikę, socjologię edukacji czy psychologię wychowania mają zatem okazję do dyskusji na temat tego, czy i w jakim zakresie wskazane powyżej nierówności są zasadne, potrzebne lub też wprost odwrotnie. 

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com/

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

Wejście do Centrum Nauki i Techniki w EC1 w Łodzi

 

Po tym, jak w niedzielnym felietonie została podana informacja o  zaproszeniu dyrektorek i dyrektorów łódzkich placówek oświatowo-wychowaczych na przedświąteczne spotkanie w EC 1, uznaliśmy, ze naszym czytelniczkom i czytelnikom należy się relacja z owego spotkania. Liczyliśmy, że jeżeli nie najdzie się ona na stronie Urzędu Miasta, to pochwali się tym wydarzeniem pani wiceprezydent MoskwaWodnicka – mająca w zakresie łódzką oświatę.

 

Niestety – do dzisiejszego (26 marca 202r.) popołudnia nie tylko na jej Fb profilu, ale NIGDZIE nie było o tym wzmianki. Także lokalne media nie zamieściły nic na ten temat. W takiej sytuacji pozostało nam jedynie poszukiwanie informacji od znanych nam osób, które w tym przedświątecznym spotkaniu uczestniczyli. Oto zsumowane informacje „z różnych źródeł”:

 

Frekwencja dopisała – podobno uczestniczyło w tym wydarzeniu około 350 osób. Na wejściu przybyłym wręczano symboliczne mazurki w kształcie jajka. Na początek przemawiała pani prezydent Hanna Zdanowska – na której przybycie musiano zaczekać, bo się spóźniła. Po niej zabrała głos pani wiceprezydent Małgorzata Moskwa-Wodnicka. Obie panie złożyły obecnym  na sali  świąteczne  życzenia oraz podziękowały za dotychczasową pracę. Później w podobnym tonie przemawiali: dyrektor Departamentu Pracy, Edukacji i Kultury  Piotr Bors oraz dyrektorzy Wydziału Edukacji. Szczególnie dziękowano tym dyrektorkom i dyrektorom, którzy pracowali nad nową tabelą dodatków funkcyjnych i motywacyjnych.

 

Zamiast poczęstunku uczestnicy otrzymali możliwość darmowego zwiedzania EC1.

 

x          x          x

 

Naszym zdaniem całe to spotkanie miało na celu uświadomienie kadrze kierowniczej łódzkich placówek oświatowych, jak bardzo obecna władza samorządowa dba o ich zarobki. No i aby o tym pamiętali idąc 7 kwietnia do lokali wyborczych…

 

Przypominamy, że 4 marca na stronie ŁÓDŹ.pl zamieszczono taką informację:

 

[…] Miasto zwiększa wysokość dodatków funkcyjnych. W myśl nowych zasad dyrektorzy placówek edukacyjnych będą zarabiali o 1300 złotych więcej, a wicedyrektorzy – o 700 złotych więcej. 200 złotych podwyżki otrzymają kierownicy i zastępcy warsztatów szkolnych lub szkolenia praktycznego oraz nauczyciele opiekujący się oddziałem przedszkolnym. Dodatkowe 50 złotych dostaną wychowawcy klas. Będzie też więcej pieniędzy na dodatki motywacyjne. W sumie na wszystkie podwyżki miasto przeznaczy w tym roku niebagatelną kwotę 18 mln zł. Będą wypłacane od 1 kwietnia. […]

[Źródło: www.lodz.pl]

 

Jednak prawda jest trochę inna. Uchwałę o nowych stawkach dodatków dla nauczycieli Rada Miasta podjęła dopiero 13 marca 2024 r, ale została ona opublikowana w Dzienniku Urzędowym Województwa Łódzkiego jako pozycja 2526 w dniu 23 marca 2024 r.

 

 

Zainteresowani mogą się z nią zapoznać (polecamy zwłaszcza załącznik z tabelą dodatków) – TUTAJ

 

I jeszcze jeden fakt, który  – naszym zdaniem – stał u źródeł  zwołania kierownictwa łódzkich placówek na to spotkanie. Otóż jak dowiedzieliśmy się od osób kompetentnych – dodatki motywacyjne przyznawane są od 1 marca do 31 sierpnia, więc informację o wysokości dodatku motywacyjnego dyrektor powinien dostać w końcu lutego aby mógł być on wypłacony w terminie wypłat wynagrodzeń, czyli 1 marca. Tymczasem dyrektorzy łódzkich szkół otrzymali tą informację w połowie marca. Wydział Edukacji wysłał do nich pisma o tych zmianach pocztą (!).

 

Dlatego potrzebne było to spotkanie, aby zapobiec irytacji kadry kierowniczej, która mogłaby być „paliwem” do decyzji wyborczej – niepomyślnej dla sprawujących władzę w Łodzi. [WK]



Dawno nie zamieszczaliśmy tekstów Danuty Sterny. Dziś proponujemy lekturę najnowszego – relacjonującego wyniki pewnego eksperymentu:

 

                                       Nauczanie poprzez popełnianie i analizowanie błędów

 

 

 Rysunek: Danuta Sterna

 

W tym wpisie przedstawiam eksperyment polegający na porównaniu dwóch metod nauczania matematyki. Jedna tradycyjna – poprzez rozwiązywanie zadań z nauczycielem, a druga polegająca na wykonaniu samodzielnego sprawdzianu, potem identyfikowanie popełnionych błędów i ich poprawienie.

 

Korzystam z artykułu Jill  Barshay:

 

Wiosną 2016 roku przez kilka tygodni ósmoklasiści z małej szkoły publicznej stowarzyszonej z Uniwersytetem Columbia zgodzili się zostać po lekcjach, aby uczyć się matematyki Przygotowywali się do testu, egzaminu z algebry przeprowadzanego przez stan Nowy Jork.

 

W szkole dzieci pochodziły ze zróżnicowanych środowisk domowych. Wszyscy uczniowie dobrze Radzili sobie z algebrą i nie potrzebowali specjalnej pomocy.

 

Przeprowadzono eksperyment związany z przygotowaniem się uczniów do egzaminu. Jedna grupa przygotowywała się w sposób tradycyjny, z podręcznikiem, gdzie było przedstawionych wiele zdań i z możliwością pomocy ze strony nauczyciela.

 

Druga połowa uczniów przygotowywała się w inny sposób. Pierwszą 45-minutową sesję spędzili na rozwiązywaniu mini testu praktycznego. Nie otrzymali żadnej pomocy i pracowali indywidualnie. Następnego dnia nauczyciele omówili błędy popełnione w teście przez uczniów. Powtórzono ten sposób przygotowania cztery razy – mini test i omówienie błędów.

 

Czas pracy obu grup był taki sam.

 

Następnie obie grupy zamieniły się miejscami. Uczniowie przygotowujący się tradycyjnie – rozwiązywali mini testy i omawiali błędy, a uczniowie z drugiej grupy przygotowywali się z nauczycielem rozwiązując zadania z podręcznika.

 

Nauczyciele pozostawali przy tym samym sposobie przygotowania, więc różnic między tymi dwoma sposobami nie można było przypisać konkretnemu nauczycielowi.

 

„Eksperyment” przeprowadzano przez dwa lata i wzięło w nim udział 175 uczniów.

 

Która metoda zadziałała lepiej?

 

Na pozór efekt był taki sam. Ale była jednak jedna duża różnica. Uczenie się na błędach (nietradycyjne przygotowanie) było dwukrotnie skuteczniejsze uwzględniając czas poświęcony na nauczanie. Nauczyciele w trakcie tradycyjnego przygotowania nauczali cały czas, a w drugim przypadku, tylko w trakcie omawiania błędów.

 

Zauważono:

 

>W nauczaniu poprzez identyfikowanie błędów uczniowie sami je znajdują i są zachęceni do zastanawiania się dlaczego je popełnili. Zalecane są rozmowy w parach i wzajemna pomoc. Sami też uczniowie ustalają, co zrobić w przyszłości, aby takich błędów nie popełniać. W eksperymencie okazało się, że taki sposób nauczania i powtarzania poprawia wyniki testu o 12%.

 

>Nauczyciel, którego uczniowie osiągnęli najsłabsze wyniki w teście (tylko 6% poprawy) charakteryzował się tendencją do wyjaśniania uczniom co zrobili źle i jak mają to poprawić.

 

Warto jeszcze raz podkreślić, że w eksperymencie brali udział bardzo zmotywowani uczniowie, osiągający wysokie wyniki, którym zależało na wynikach egzaminów. Ta metoda może nie zadziałać w przypadku mniej zmotywowanych uczniów, którzy mają trudności w szkole.

 

Warto powtarzać cykl: test, identyfikowanie błędów i upewnienie się, że uczniowie rozumieją, dlaczego błędy popełnili. Eksperyment pokazuje, że zrozumienie swoich błędów jest ważniejsze niż ich poprawianie.

 

Może warto wypróbować taki sposób nauczania?

 

 

 

Źródło: wwww.oknauczanie.pl

 

 

 



Bijemy się w piersi – przeoczyliśmy informację, zamieszczona 21 marca na stronie MEN, o powołaniu – w trybie konkursowym – dyrektora Ośrodka Rozwoju Edukacji:

 

 

Kolejny konkurs rozstrzygnięty. Minister Edukacji Barbara Nowacka powołała Andrzeja Suchenka na dyrektora Ośrodka Rozwoju Edukacji.

 

Nowo powołany dyrektor Ośrodka Rozwoju Edukacji jest wieloletnim dyrektorem szkoły, samorządowcem, nauczycielem przedmiotów zawodowych i wiedzy o społeczeństwie,. Posiada kompetencje w zakresie zarządzania oświatą, zarządzania jakością i kierowania zespołem.

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 

x          x          x

 

Obszerniejszą informację zamieszczono na stronie ORE:

 

 

Powitanie Andrzeja Suchenka – nowego dyrektora Ośrodka Rozwoju Edukacji

 

[…]

 

Dyrektor Andrzej Suchenek po uroczystym powitaniu i gratulacjach przedstawił dotychczasowe doświadczenia zawodowe. Wskazał także, że na swojej drodze zawodowej miał okazję spotykać pracowników ORE, a kontakty te, jak podkreślił, były dla niego zawsze cennym źródłem inspiracji. Następnie przedstawił swoją wizję ORE, jako wiodącej, publicznej instytucji, realizującej zadania polityki oświatowej państwa. Podkreślił, że ORE powinien zapewniać skuteczne wsparcie nauczycielom i jednocześnie zadeklarował otwartość na współdziałanie z innymi środowiskami.

 

Wyraził nadzieję, że Ośrodek Rozwoju Edukacji będzie miejscem wzajemnej współpracy opartej na partnerskich, bezpośrednich relacjach, tak aby przynależność do zespołu ORE była dla wszystkich pracowników źródłem satysfakcji i dumy.

 

Źródło: hwww.ore.edu.pl

x          x          x

 

Jeszcze więcej można dowiedzieć się z „Portalu Samorządowego – Portalu dla Edukacji”:

 

 […] Nowo powołany dyrektor instytucji został wyłoniony w konkursie, o czym poinformowało MEN na swojej stronie. – W ORE, instytucji nam (Ministerstwu Edukacji Narodowej – PAP) podległej, przez pięć i pół roku nie było konkursu na dyrektora ORE. Został już rozstrzygnięty, pan dyrektor od dzisiaj podjął pracę – poinformowała w piątek 22 marca podczas konferencji prasowej podsumowującej 100 dni rządu wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer. Zaznaczyła, że konkurs był uczciwy i wystartowało w nim 14 kandydatów. […]

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

x           x          x

 

Ale my nadal czuliśmy niedosyt informacji o tym co wcześniej ów nowy dyrektor ORE robił, że z takim dorobkiem pokonał 13 innych kandydujących osób. Oto co udało się nam ustalić:

 

 

Andrzej Suchenek był w latach 1999 – 2020 dyrektorem Zespołu Szkół Ponadpodstawowych w Łochowie – kilkutysięcznym miasteczku w powiecie węgrowski, woj. mazowieckie.

 

Był także redaktorem naczelnym regionalnego pisma „Goniec Łochoowski”.

 

W wyborach 2018 roku kandydował na burmistrza Łochowa, lecz mandatu nie otrzymał.  Wcześniej był przewodniczącym Rady Miejskiej w Łochowie – zrezygnował z tej funkcji przed wyborami burmistrza.

 

Ostatnio był kierownikiem Zespołu Komunikacji Oświatowej w Biurze Edukacji m.s. Warszawy

 

 

„Obserwatorium Edukacji” deklaruje, że będzie informowało o pracy ORE pod nowym kierownictwem. [WK]

 



Proponujemy dziś (25 marca 2024r.) lekturę tekstu z fejsbukowego profilu Ewy Radanowicz, który pojawił się tam wczoraj:

 

 

 

Dwie lewe ręce …

 

Całkiem niedawno zadzwoniła do mnie Aleksandra Pezda i długo rozmawiałyśmy o przygotowywanym przez nią artykule dla Newsweek. 11-17.03.2024r. pojawił się artykuł pt.”Dwie lewe ręce. Nasze dzieci nie mają podstawowych życiowych umiejętności”

 

Po tym artykule rozdzwonił się mój telefon i dużo częściej dźwięczą komunikatory społecznościowe… Ludzie pytają:

 

-jak to się stało, że zbudowała pani szkołę, w której prace ręczne, artystyczne, projektowe były codziennością dziecka?

 

-jak finansowaliśmy takie zajęcia? taką publiczną szkołę?

 

-jak to możliwe, że odbywało to się w czasie ramowego planu nauczania i planu lekcji?

 

-jak odnajdywali w tym się nauczyciele, uczniowie i zadania szkoły?

 

-jak wyglądał plan lekcji?

 

-jak zacząć? Co powinno być pierwszym krokiem? Jak realizować podstawy programowe?

 

-jakie były efekty naszej pracy?

 

 

Nawiązałam kontakt z osobami z całej Polski i … i poznałam przy tym ciekawych pasjonatów edukacji, którzy na co dzień nie są z nią związani zawodowo! […]

 

Czytaj dalej »



 

Kolejna niedziela, która w moim przypadku jest czasem refleksji o tym co wydarzyło się w oświacie w minionym tygodniu. Ale może być dniem, który daje możliwość wypowiedzenia się na temat poznanych zapowiedzi wydarzeń w nadchodzącym tygodniu. Zacznę od tego co już się stało. A w tej kategorii najbardziej znaczącym dla przyszłości wydarzeniem było podpisanie przez ministrę Nowacką rozporządzenia, w którym najgłośniej krytykowaną decyzją jest zakaz zadawania prac domowych w klasach I–III szkoły podstawowej  i poważne ich ograniczenie w klasach IV – VIII.

 

Jako że moja opinia w tej sprawie nie może być uznana ani jako opinia eksperta, ani jako opinia praktyka – powołam się na wypowiedzi, które zostały zamieszczone w „Gazecie Wyborczej” w artykule „Ograniczenie zadań domowych od połowy kwietnia”.

 

Oto – przykładowo – takie trzy:

 

Źródło: www.wyborcza.pl/

 

 

Nieco dalej możemy przeczytać, że „Sieć organizacji SOS dla Edukacji przeprowadziła sondę „Twoja opinia o pracach domowych, w której wzięło udział 4515 osób”. Oto wyniki tego badania:

 

Źródło: www.wyborcza.pl

 

 

Przywołam także dwie opinie, upublicznione na Fejsbuku.

 

Pierwsza z profilu Beaty Igielskiej dziennikarki „Gazety Lubuskiej”:

 

Źródło: www.facebook.com/beata.igielska.7/

 

 

Druga pochodzi z profilu Zosi Grudzińskiej:

 

Źródło: www.facebook.com/zosia.grudzinska.7

 

 

I to niechaj wystarczy jako komentarz do najnowszej inicjatywy legislacyjnej resortu edukacji. Nie muszę dodawać, że podzielam wyrażone tam stanowiska.

 

x           x           x

 

I jeszcze na  krótko powrócę na łódzkie podwórko. Bo nie mogę nie zarejestrować kolejnej inicjatywy przedwyborczej łódzkiego organu prowadzącego szkoły i inne placówki oświatowo wychowawcze. Dotarła do mnie informacja, że w pierwszych dniach marca dyrektorzy łódzkich szkół otrzymali taką wiadomość:

 

 

Szanowni Państwo Dyrektorzy,

 

proszę o zarezerwowanie terminu 25 marca 2024 r. w godzinach 13.00 – 15.00 z tytułu organizacji przedświątecznego spotkania pod patronatem Prezydenta Miasta Łodzi, które odbędzie się w EC1 Łódź – Miasto Kultury. Imienne zaproszenia zostaną przesłane w najbliższym czasie.

 

Z poważaniem

…………………
Inspektor w Zespole Organizacyjno-Administracyjnym
Wydziału Edukacji
Departament Pracy, Edukacji i Kultury
Urząd Miasta Łodzi

 

Przypominam, że nie jest to pierwsza taka akcja skierowana do dyrektorów  miejskich placówek oświatowo-wychowawczych. Poprzednia odbyła się 7 grudnia w łódzkiej Atlas Arenie, gdzie ponad 600 dyrektorów i wicedyrektorów przedszkoli, szkół i placówek edukacyjnych otrzymało nagrody z okazji 600-lecia Łodzi. Oto mój, zamieszczony pod informacją o tym wydarzeniu, komentarz do tej imprezy:

 

„Uroczystość ta odbyła się – jak to napisała pani wiceprezydent – „z okazji 600-lecia Łodzi” w Sport Arenie, hali w której zazwyczaj odbywają się rozgrywki piłki siatkowej i koszykówki, wybudowanej obok Atlas Areny. Z relacji osób uczestniczących wiemy, że w roli szatniarzy wystąpili pracownicy Wydziału Edukacji, że dodatkową atrakcją był nie tylko występ młodych aktorów z Pałacu Młodzieży, ale także darmowy „słodki bufet”, w którym pyszności do kawy i herbaty serwowali uczniowie Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego z ul. Franciszkańskiej.

 

Jednak najdziwniejszy w tej sytuacji nie jest fakt, że żadne lokalne media o tym wydarzeniu nie poinformowały (bo nie miały wstępu), ale że władze miasta znalazły w końcówce roku budżetowego (o którym przy każdej okazji głoszą jak jest on ubogi) pieniądze na nagrody dla tych wszystkich osób – po 2000 zł dla dyrektorów i 1000 zł dla wicedyrektorów, co szacuję na wydatek ponad 800 000 zł.

 

Przy okazji warto zwrócić uwagę, że posłużono się formułą „nagroda” aby obdarować WSZYSTKICH funkcyjnych, bez względu na jakość świadczonej przez nich pracy. [WK]”

 

Ciekawe co tym razem będzie „kiełbasą wyborczą”, którą pod pretekstem świąt zostaną obdarowani  zaproszeni…

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Dzisiaj proponujemy – najpierw lekturę tekstu zamieszczonego 21 marca 20244 r. na portalu edunews.pl, a później sięgniecie do wyników Ogólnopolskiego Badania Postrzegania Matematyki:

 

                              Nie potrafię? Rezygnuję. Bezradność ucznia na lekcji matematyki

 

 

Blisko 44 proc. uczniów szkół podstawowych, którzy natrafią na trudności podczas rozwiązywania zadania matematycznego, nie podejmuje samodzielnej próby pokonania problemu – wynika z Ogólnopolskiego Badania Postrzegania Matematyki, które zrealizowano w ramach projektu EduNav. 26 proc. z nich denerwuje się na tyle, że nie jest w stanie się już skupić. Tylko 8 proc. badanych decyduje się, aby szukać podpowiedzi w Internecie – blokuje ich wyuczona bezradność intelektualna.

 

Zalewa nas fala wyuczonej bezradności intelektualnej. To stan, który pojawia się, gdy człowiek wielokrotnie próbuje rozwiązać nierozwiązywalne zadanie. To zadanie oczywiście obiektywnie nie jest nierozwiązywalnym, ale jeżeli uczeń nie otrzymuje właściwego dla siebie wsparcia, jego motywacja do kolejnych prób drastycznie spada i pojawiają się negatywne emocjetłumaczy dr Zuzanna Jastrzębska-Krajewska, specjalistka badania rozwoju dzieci z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej.

 

Bezradność prowadzi do wytworzenia się tzw. lęku matematycznego, czyli specyficznego, silnego, negatywnego stanu emocjonalnego, który towarzyszy kontaktowi z matematyką. W różnym stopniu nasilenia doświadczyło go aż 92 proc. badanych uczniów. Wynik niepokoi, ponieważ lęk matematyczny blokuje dalszą naukę. W konsekwencji tego, co piąty badany uczeń twierdzi, że matematyka nie przyda mu się w dorosłym życiu. Co gorsze, lęk który występuje u dzieci, nie zanika z wiekiem. Doświadczają go również dorośli.

 

Lęk nasila się z wiekiem

 

Musimy pamiętać, że lekcje matematyki, to nie tylko nauka dodawania, odejmowania czy mnożenia. To rozwój myślenia analitycznego, logiki, myślenia krytycznego. Nauka matematyki pomaga w rozwoju takich kompetencji społeczno-emocjonalnych jak wytrwałość, ciekawość czy współpraca. Tymczasem wyniki badania PISA z 2022 pokazały, że Polska młodzież wypada znacznie poniżej średniej we wszystkich wymiarach tych kompetencji. Najgorzej wśród wszystkich przebadanych 60 krajów wypadamy właśnie w zakresie wytrwałościpodkreśla Katarzyna J. Natkaniec, specjalistka rozwiązań edukacyjnych, która zarządza projektem EduNav.

 

Samo istnienie lęku matematycznego nie jest nowym zjawiskiem. Jednak po raz pierwszy przebadano jego występowanie w realiach polskiej szkoły. W Ogólnopolskim Badaniu Postrzegania Matematyki realizowanym metodą CAWI uczestniczyło ponad 3048 uczniów z 75 szkół podstawowych rozsianych po całym kraju oraz 1081 rodziców. Wyniki potwierdziły wcześniejsze ustalenia, że lęk matematyczny rośnie wraz z edukacją w kolejnych klasach. Pokazały też, że może być przenoszony z dorosłych na dzieci.

 

Co trzecie ankietowane dziecko przyznało, że usłyszało od dorosłych stwierdzenia w stylu „matematyka nie jest dla Ciebie, nie masz do niej uzdolnień”. Tymczasem każdy z uczniów ma indywidualny zespół cech, który sprawia, że na jedne sposoby nauczania reaguje lepiej, a na inne gorzej. Jeden szybciej przyswaja wiedzę, gdy działa pod presją czasu, inny, gdy konkuruje z koleżankami i kolegami, a jeszcze inny wymaga określonej liczby powtórzeń. W dzisiejszej szkole żaden nauczyciel, nie jest w stanie dostosować lekcji do indywidualnych potrzeb wszystkich podopiecznychwskazuje dr Zuzanna Jastrzębska-Krajewska.

 

Sztuczna inteligencja kontra bezradność

 

Czytaj dalej »